Problemy związane z wysokim poziomem wód mają nie tylko mieszkańcy Szczytna, ale i leżącego nad dwiema rzekami Wielbarka. Posesje stojące w pobliżu Sawicy systematycznie podtapia woda, dostając się do piwnic. Jednak nie tylko to spędza sen z oczu właścicielom nisko położonych budynków. Obawiają się oni najgorszego, że woda może zalać ich domostwa.

Widmo powodzi

ZALANA PIWNICA

W piwnicy Ryszarda Śliwki z ul. Nowowiejskiego woda sięga nad kolana. To uniemożliwia jakiekolwiek korzystanie z tych pomieszczeń. - Gdzie schować opał i inne potrzebne w gospodarstwie rzeczy, których nie wstawi się przecież do pokoi? - zastanawia się pan Ryszard i dodaje, że wilgocią przesiąknięty jest cały dom. Jego zdaniem woda wnika do budynku dlatego, że stan wód w rzece Sawicy, która przepływa obok jego domu jest bardzo wysoki. Nie wzięło się to jednak z niczego. Nasz rozmówca jest przekonany, że podtopienia zostały spowodowane brakiem należytej konserwacji rzeki, której dno i skarpy powinny być systematycznie koszone. Gdy tego brak, spływ wód utrudniają wodorosty. Obecnie tak się one rozwinęły, że sięgają od dna aż po lustro wody. Ponadto w miejscu gdzie Sawica wpada do Omulwi, zaledwie kilkadziesiąt metrów za jego posesją, na dnie spoczywają drzewa i one dodatkowo spiętrzają nurty. Powalił je do rzeki huragan, który przeszedł przez Wielbark w 2008 roku.

- Jak to jest możliwe, że drzewa leżą pod wodą już trzy lata i nikt dotychczas ich nie wyciągnął? - nie może nadziwić się zdenerwowany pan Ryszard.

Wszystkie te okoliczności sprawiają, że nie tylko on, ale i inni mieszkańcy martwią się teraz nie tylko o swoje zalane piwnice. Przed oczyma stoi im widmo większej katastrofy - boją się, że rzeka może wystąpić z koryta.

- Jak jeszcze popada przez kilka dni, to będziemy mieli pierwszą po wojnie powódź w Wielbarku - wyraża obawy Ryszard Śliwka.

Jego zdaniem, aby zapobiec ewentualnej katastrofie, należałoby obwałować brzeg Sawicy.

ZZA URZĘDNICZEGO BIURKA

Władze gminne nie zamierzają jednak nic takiego budować. W nowo opracowywanym planie

przestrzennego zagospodarowania Wielbarka jest zapis, że grunty leżące u ujścia Sawicy do Omulwi, jak i nadbrzeżne obszary tej ostatniej rzeki stanowią tereny zalewowe. Oznacza to, że nie wolno na nich budować domów mieszkalnych, a także domagać się jakichkolwiek odszkodowań za szkody wynikłe z podtopień. Co najważniejsze - na terenach zalewowych nie stawia się wałów.

Konserwacją Sawicy zajmuje się szczycieński oddział Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Olsztynie, którym kieruje, nota bene, były wójt Wielbarka Wiesław Markowski.

Zapewnia nas, że wiosną tego roku wykoszono roślinność ze skarp i dna rzeki.

- Wodorosty rozwinęły się już na tyle, że powinno się je usunąć ponownie, ale paradoksalnie uniemożliwia to wysoki stan wód - tłumaczy szef ZMiUW.

Mówi nam, że obecnie pod mostami nad Sawicą jest prześwit mniejszy niż 1 m, wskutek czego maszyna do wykaszania roślinności nie może być użyta, bo się nie zmieści.

Wiesław Markowski nie podziela też zdania mieszkańców ul. Nowowiejskiego w kwestii wysokiego stanu wód rzeki. Według niego główną przyczyną kłopotów są stale podnoszące się wody gruntowe. Jak nam wyjaśnia, przez ostatnich dwadzieścia kilka lat panowały niskie stany, do których się przyzwyczailiśmy, uważając to za normę. Tymczasem jest odwrotnie, bo normalne dla naszych terenów są wysokie stany wód gruntowych. Z tego też powodu obszary leżące bezpośrednio nad Sawicą i Omulwią prawidłowo określono w planie zagospodarowania Wielbarka jak tereny zalewowe, bez możliwości stawiania tam domów mieszkalnych.

Te, które już tam stoją, jak zauważa Wiesław Markowski, już w trakcie budowania powinny być właściwie zaizolowane, tak aby woda nie przesiąkła przez ściany czy fundamenty.

Inaczej myślą o tych sprawach mieszkańcy podtapiani przez Sawicę.

- Kiedy budowałem dom, było sucho i rady w kwestii izolacji są poniewczasie – denerwuje się Ryszard Śliwka. Wciąż liczy, że gmina albo ZMiUW zadeklarują jakieś konkretne działania. Takie, dzięki którym opadną wody rzeki Sawicy i zniknie widmo powodzi w Wielbarku.

Marek J. Plitt/fot. M.J.Plitt