Przyszpitalna spalarnia odpadów medycznych bardziej szkodzi środowisku niż je oczyszcza ze śmieci. Dyrektor Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska nie wyklucza zakazu jej dalszej eksploatacji.

Trująca spalarnia

Przypomnijmy, że przyszpitalna spalarnia odpadów została wydzierżawiona (w drodze przetargu) jeszcze przez poprzedniego dyrektora Edmunda Nazdrowicza, firmie EMKA-TRANS z Grodziska Mazowieckiego. Problemy z eksploatacją pojawiły się już od początku dzierżawy, czyli od sierpnia 2001 roku. Wtedy to bowiem pracownicy pogotowia ratunkowego, którego pomieszczenia sąsiadują ze spalarnią, alarmowali o nieprawidłowościach w utylizacji odpadów medycznych. Ich widomym objawem były kłęby czarnego dymu unoszącego się nad budynkiem. Okazało się, że ów dym, zamiast wędrować przez specjalny komin, wypełniony materiałem oczyszczającym je ze szkodliwych substancji, był odprowadzany bezpośrednio do atmosfery. Po monitach awaria, która powodowała nieprawidłowy obieg dymu, została usunięta. Później pojawiła się kwestia ilości spalanych odpadów, które były zbyt wysokie w stosunku do mocy przerobowych zainstalowanego w spalarni urządzenia. Tę sprawę uregulował nakaz WIOŚ, raz na zawsze ustalający, ile - w ciągu doby - można spalić odpadów. A te, jak "Kurek" sam stwierdził, były do Szczytna dowożone nie tylko z najbliższych szpitali, ale i z bardziej oddalonych, głównie z terenu województwa mazowieckiego.

Pod koniec września br. inspektorzy WIOŚ dokonali kontroli. Okazało się, że proces utylizacji odpadów medycznych, uznanych za niebezpieczne, odbywał się z naruszeniem szeregu norm. W kominowym zbiorniku nie było na przykład specjalnego rozdrobnionego wapienia, który oczyszcza dym ze szkodliwych substancji. Sądząc po niestopionych resztkach, w urządzeniu nie stosowano natomiast odpowiednio wysokich temperatur.

Jak długo trwało zatruwanie szczycieńskiej atmosfery - nie wiadomo. WIOŚ kontroluje tego typu obiekty raz do roku, częściej - jeśli zgłaszane są skargi.

- Postępowanie w tej sprawie jeszcze się nie zakończyło, ale wstępne ustalenia wskazują na to, że eksploatacja spalarni może zostać wstrzymana - powiedział "Kurkowi" Tadeusz Różański, dyrektor WIOŚ.

Dodatkowego smaczku sprawie dodaje fakt, że krótko przed kontrolą, bo w lipcu br. eksploatująca spalarnię firma wystąpiła do wojewody o pozwolenie na dalsze prowadzenie działalności. Urząd Miejski w Szczytnie ten pomysł zaopiniował negatywnie.

- W przedstawionej dokumentacji stwierdziliśmy sporo braków i dlatego nie mogliśmy jednoznacznie stwierdzić, że wnioskująca o pozwolenie firma rzeczywiście będzie działać zgodnie ze wszystkimi wymogami - wyjaśnił "Kurkowi" Ryszard Jerosz, zastępca naczelnika wydziału rozwoju miasta.

Urzędnicy wojewódzcy wątpliwości urzędników szczycieńskich nie uwzględnili i w projekcie decyzji, datowanym na 10 września (dwa tygodnie przed kontrolą WIOŚ) "przyklepali" wszystkie papierowe pomysły firmy z Grodziska i zgodzili się na spalanie w Szczytnie 200 ton odpadów medycznych rocznie. Otworzyli szeroko oczy na rzeczywistość dopiero wtedy, gdy WIOŚ, wynikami kontroli, pokazał im różnicę między pisanymi deklaracjami, a ich realizacją. Ostatecznej decyzji, dającej firmie z Grodziska prawo eksploatacji szczycieńskiej spalarni na następne 10 lat, na razie więc nie wydali.

(hab)

2003.10.08