Tylko do końca roku może być eksploatowana szczycieńska sieć wodociągowa. Miasto stoi przed groźbą zakręcenia kurków.

Miasto bez wody

Do końca roku

Trzy lata temu, na podstawie zaleceń miejscowego sanepidu, starostwo powiatowe wydało decyzję, w której zezwala na pobór wody (i jej dystrybucję do odbiorców) z ujęcia w Lemanach tylko do końca 2003 roku. Nakazuje, by w tym czasie została wybudowana stacja uzdatniania wody, konieczna do tego, by spełnione zostały normy czystości.

Termin dopuszczalności nieuchronnie zbliża się ku końcowi, a po trzech latach miasto jest na bardzo wstępnym etapie realizacji zaleceń.

- Na razie zleciliśmy wykonanie pomiarów, które mają udzielić odpowiedzi na pytanie: jakie parametry techniczne musi spełniać stacja uzdatniania - mówi Lucjan Wołos, naczelnik wydziału rozwoju miasta.

Nie do końca to prawda, bo firma AQUA-Inwest z Warszawy wyłoniona bez przetargu (bo według naczelnika Wołosa nie był potrzebny) ma pilotować przygotowanie inwestycji aż do momentu podpisania umowy z wykonawcą prac budowlano-montażowych. Za tę usługę miasto zapłaci 12 tysięcy netto czyli prawie 15 tysięcy złotych.

I tu rodzi się pierwsza wątpliwość. Po cóż w Urzędzie Miejskim aż czterech inspektorów-specjalistów od prowadzenia inwestycji, nie mówiąc już o naczelnikach-fachowcach, skoro za specyfikacje i wnioski o współfinansowanie (bo takie czynności między innymi ma wykonać warszawska firma) płaci się zewnętrznym wykonawcom?

Woda z metalami

O tym, z czego szczycieńska woda powinna być oczyszczona, mówią badania, wykonywane co dwa tygodnie. Wskazują nieustanne przekroczenia dopuszczalnych norm żelaza i manganu.

- Taka woda była "od zawsze", jak tylko powstało ujęcie w Lemanach. Trzy lata temu zostały podwyższone normy, dostosowane do norm unijnych i stąd to całe "zamieszanie" - mówi Mieczysław Nowacki, dyrektor spółki AQUA, która dzierżawi od miasta sieć wodociągową ze wszystkimi urządzeniami, płacąc za to ponad 500 tysięcy rocznie.

O tym, że budowa stacji uzdatniania będzie konieczna, mówiło się już wcześniej, nie tylko po ustawowej zmianie norm, ale wciąż tylko mówiło. W miejskiej kasie nieustannie brakowało pieniędzy, a tych trzeba sporo, bo koszt inwestycji szacuje się na około 3,5 mln zł.

- Byłem skłonny wybudować tę stację pod szyldem spółki AQUA. Zaciągnęlibyśmy kredyt z banku i pożyczkę z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, ale firmie, która nie ma gwarancji bytu nikt takich pieniędzy nie da - mówi Nowacki. Próbował, jak wspomina, dojść do porozumienia z władzami miasta. Mechanizm wydawał się prosty: z AQUĄ zostaje podpisana długoletnia umowa na dzierżawę sieci i dostawę wody do mieszkań szczytnian. To wystarczy, by banki i WFOŚ uznały firmę za wiarygodnego płatnika i "użyczyły" pieniędzy. Spółka buduje stację uzdatniania sama, a następnie przekazuje ją miastu, w rozliczeniu np. uzyskując zwolnienie z czynszu dzierżawnego.

Niewykorzystana szansa

Taki sposób przeprowadzenia inwestycji miał tylko jedną wadę: wymagał wzajemnego zaufania obu stron i wspólnych starań o przeforsowanie projektu. Ostatecznie plan spalił na panewce, choć Nowacki uzyskał wstępną deklarację od WFOŚ, że ten pożyczy na to zadanie 2 mln zł.

I tu rodzi się kolejne pytanie: dlaczego taką deklarację otrzymała spółka, a nie władze miasta, które przecież równie dobrze o wsparcie finansowe do WFOŚ mogą się starać.

- Bo spółka z takim pytaniem i propozycją zwróciła się do nas, a miasto nie - odpowiada Adam Krzyśków, prezes WFOŚ w Olsztynie.

Jak twierdzi wiceburmistrz Danuta Górska, miasto o środki zacznie się starać intensywnie dopiero w przyszłym roku. Wiceburmistrz powiada też, że wstępne rozmowy w tej kwestii już były prowadzone. Prezes Krzyśków nic o nich nie wie. Informuje jednak, że w przyszłym roku finansowanie takich inwestycji może być mocno utrudnione.

Zgoda sanepidu

Oprócz zlecenia warszawskiej firmie przygotowania inwestycji miasto wykonało jeszcze jedną czynność. Wystosowany został do szczycieńskiego sanepidu wniosek o przedłużenie zezwolenia na użytkowanie sieci. Bo - przypomnijmy - zgodnie z aktualną decyzją, wodę z ujęcia w Lemanach można czerpać jedynie do końca tego roku. A co się stanie, jeśli sanepid na prolongatę terminu się się zgodzi?

- To niemożliwe - uspokaja wiceburmistrz Danuta Górska. Pewnie wie co mówi, bo przecież w ostatnich latach pełniła funkcję wicedyrektora sanepidu. Zapowiada wdrożenie drogi odwoławczej, jeśli decyzja powiatowego inspektora sanitarnego Ryszarda Kasprzaka (notabene radnego miejskiego) będzie dla miasta niekorzystna. - Natychmiastowe zamknięcie wodociągu może nastąpić tylko wtedy, gdy występuje zagrożenie dla życia i zdrowia. Przekroczenia stężenia żelaza i manganu takich skutków nie rodzą.

No i znowu problem. Bo skoro żelazo i mangan w nadmiarze nie są szkodliwe, to po co ustalono normy i po co... stacja uzdatniania wody za circa 3,5 mln zł?

Halina Bielawska

2003.08.27