Pod szyldem Pol.KS GWARDIA rozpoczną tegoroczne rozgrywki w II lidze siatkarze ze Szczytna. Po wielu latach w szerokiej kadrze znalazło się miejsce dla najbardziej utalentowanych zawodników z naszego miasta.

GWARDIA wraca do gry

Wreszcie stawiają na młodzież

Drużyna występująca pod nazwą WSPol. AZS Szczytno zakończyła ubiegłoroczny sezon na siódmym miejscu w I lidze B. Chociaż lokata gwarantowała pozostanie w tej klasie rozgrywkowej, decyzją władz klubu zespół będzie teraz występował w niższej - II lidze.

- Rozgrywki w Serii B są bardzo kosztowne. Potrzeba minimum 500 tys. zł na sezon - mówi kierownik drużyny Henryk Sienkiewicz. - W tamtym roku udało się, bo pozyskaliśmy więcej sponsorów. W tym jest ich mniej.

Sponsorów rozczarowała odległa lokata w tabeli, spodziewali się bowiem miejsca przynajmniej w pierwszej czwórce. Niewiele zresztą brakowało, by tak się stało. Ostatecznie spółka, którą utworzyli Pol.KS Szczytno i AZS Olsztyn została rozwiązana. Podziękowano za pracę trenerowi Kopaczelowi i większości ściągniętym przez niego zawodników z Olsztyna. Z podstawowego składu pozostali tylko Marcin Mierzejewski i Przemysław Polechoński. Obok nich pierwszą szóstkę tworzyć będą dotychczasowi rezerwowi: Dynkowski, Zawalniak, Szyćko i Kasprowicz. Skład uzupełniają jeszcze, i tu niespodzianka, najbardziej utalentowani młodzi zawodnicy ze Szczytna prowadzeni obecnie przez Rafała Zawalniaka, a wcześniej Szymona Fiedorowa: Andrzej Hain, Łukasz Prud, Karol Pruchniewski, Damian Kruk i Łukasz Dymerski. Ten ostatni, zarekomendowany przez trenera Zawalniak, znalazł miejsce w podstawowym składzie na pozycji libero.

Bardzo prawdopodobne, że drużynę wzmocni jeszcze Dariusz Budny, grający w barwach Szczytna dwa lata temu, a ostatnio w Giżycku.

- Zainteresowani jesteśmy takimi zawodnikami, którzy chcą grać bez pytania "za ile?". Pieniądze, przede wszystkim, chcemy inwestować w młodzież - informuje kierownik Sienkiewicz.

Bez podniecania

Cel jaki postawiono drużynie - utrzymanie się w lidze - nie wydaje się zbyt wygórowany. Z trzema, spośród siedmiu rywali, miała okazję niedawno się spotkać. W meczach pucharowych zespoły z Giżycka i Stargardu Gdańskiego odprawiła bez straty seta, dwukrotnie (u siebie i na wyjeździe) okazała też swą wyższość nad NETEM Ostrołęka w pojedynkach sparingowych.

- Idea jest taka, że nic na siłę - mówi kierownik Sienkiewicz. - Nie podniecamy się, tak jak parę lat temu, kiedy już widzieliśmy się w Serii A, a potem nadeszła chmura i oblał nas zimny deszcz. Chodzi o zachowanie tradycji, żeby II liga w Szczytnie istniała i żeby w drużynie mogli nabierać szlify najbardziej utalentowani zawodnicy ze Szczytna.

Dobry, stary trener

Obowiązki trenera przejął Marek Borkowski, od ponad 20 lat związany ze szczycieńską siatkówką, najpierw jako kapitan drużyny, a później przez 22 lata z trzyletnią przerwą jako szkoleniowiec. Dwa lata temu nie krył rozczarowania sposobem, w jaki klub podziękował mu za długoletnią pracę. Dziś twierdzi, że do jego władz nie żywi już urazy.

- Ja się na siatkówkę nie gniewam. Sprawy z przeszłości nie mają dla mnie znaczenia - zapewnia "Kurka". Nad propozycją prowadzenia drużyny zastanawiał się jednak przez dwa tygodnie.

Szczycieńscy kibice mają pretensje do trenera za zbytnie, ich zdaniem, asekuranctwo objawiające się niechęcią do wprowadzania zmian w drużynie. Miało to miejsce np. w meczu pucharowym z Giżyckiem, kiedy mimo wysokiego prowadzenia trener zdecydował się wpuścić na boisko Andrzeja Haina dopiero pod koniec trzeciego seta. Taka asekuracyjna postawa trenera może się, według kibiców, kiedyś na nim zemścić.

- Mam to na uwadze i w miarę możliwości będę młodych ogrywał. Najpierw muszą jednak na dobre zadomowić się w zespole i poznać swoje zadania - uspokaja kibiców trener Borkowski.

Andrzej Olszewski

2003.10.08