Na stanowisku sekretarza gminy Wielbark przepracowała blisko cztery dekady, ucząc przy okazji urzędniczego fachu kolejne pokolenia. Solidna, zorganizowana, profesjonalistka w każdym calu, a do tego otwarta na ludzi – tak wyrażają się o niej byli i obecni współpracownicy. Grażyna Lewenda, bo niej mowa, przeszła właśnie na zasłużoną emeryturę.

REKORD ŚWIATA I OKOLIC

Czerwcowa sesja gminy Wielbark miała wyjątkowy charakter. W jej trakcie wójt, pracownicy urzędu, radni, sołtysi oraz dyrektorzy szkół pożegnali odchodzącą na emeryturę sekretarz Grażynę Lewendę. W wielbarskim urzędzie przepracowała 39 lat. Przewodniczący rady Andrzej Kimbar przyznał, że jeszcze do niedawna sądził, że „rekord świata”, w pracy na jednym stanowisku należy do ks. Mariana Kaima, który pełnił tu posługę przez 34 lata.

- Pani sekretarz pobiła go o pięć lat. To już nie jest rekord świata. To rekord świata i okolic – żartował przewodniczący. Z kolei wójt Grzegorz Zapadka podkreślał, jak bardzo wiele zawdzięcza odchodzącej sekretarz. - Nauczyła nas wszystkich w Urzędzie Gminy kultury urzędniczej. To rzecz bardzo ważna i cenna w dzisiejszych czasach. To jest jej wkład w rozwój naszej gminy – mówił wójt. Do podziękowań i życzeń dołączyli również starosta Jarosław Matłach oraz były wójt Wielbarka Wiesław Markowski, z którym Grażyna Lewenda pracowała najdłużej, bo aż 22 lata.

- Jak się pracuje razem tak długo, to jest się ze sobą bliżej niż z własną żoną – podsumowywał żartobliwie były wójt. Wszyscy podkreślali też, że odchodząca sekretarz stanowi wzór do naśladowania dla innych urzędników, a spod jej skrzydeł wyszły kolejne pokolenia pracowników samorządowej administracji. Grażyna Lewenda, nie kryjąc wzruszenia, przyznała, że praca w gminie była całym jej życiem.

- Kiedy myślałam o emeryturze to wiecie, co było dla mnie najgorsze? To, jak ja się z wami pożegnam – mówiła, dodając, że współpraca ze wszystkimi układała się jej wzorowo, bez kłótni i zgrzytów. Dziękowała także lokalnej prasie: - Bo albo nie pisała o mnie wcale, albo tylko dobrze – żartowała sekretarz. Zapowiedziała też, że nie zerwie kontaktu z wielbarskim samorządem i nadal będzie przychodziła na sesje rady.

SZCZĘŚCIE DO LUDZI

Grażyna Lewenda pochodzi z Pruszkowa. Studiowała na Wydziale Leśnym SGGW, gdzie poznała swojego przyszłego męża. Ślub wzięli na ostatnim roku i po skończeniu uczelni zaczęli szukać pracy dla dwojga. Okazało się, że dwa wolne etaty są w Nadleśnictwie Wielbark. Tam pani Grażyna odbywała najpierw roczny staż. Jednak wraz z wejściem w życie reformy administracyjnej ówczesny przewodniczący Powiatowej Rady Narodowej w Szczytnie zaproponował jej funkcję sekretarza w gminie Wielbark. Zgodziła się i po odbyciu wcześniejszych szkoleń od 1 stycznia 1973 roku aż do teraz pracowała na tym stanowisku, mając w sumie pięciu szefów, początkowo jeszcze naczelników gminy, potem wójtów.

- Miałam to szczęście, że przez tyle lat zarówno moi szefowie, jak i pracownicy, a także radni oraz sołtysi okazywali się wspaniałymi ludźmi – mówi Grażyna Lewenda.

URZĘDNIK MA SŁUŻYĆ

Zapewnia, że na emeryturze na pewno nie będzie się nudzić. Najpierw zamierza odpocząć, a potem, jak mówi, chce spełniać swoje marzenia.

- W naszym GOK-u są różne koła zainteresowań, na które wcześniej brakowało mi czasu. Postanowiłam też odświeżyć moją znajomość języka angielskiego – zdradza swoje najbliższe plany pani Grażyna. Poświęci się też innym pasjom, takim jak czytanie, śledzenie bieżących wydarzeń politycznych czy podróże. Jaką radę ma dla swojego następcy?

- Musi przede wszystkim pamiętać o tym, że to urzędnik ma służyć ludziom i szanować ich. W tej pracy człowiek jest najważniejszy.

Ewa Kułakowska/fot. M.J.Plitt